BIULETYN INFORMACYJNY
LUBELSKIEGO ODZIAŁU TERENOWEGO
POLSKIEGO ZWIĄZKU KRÓTKOFALOWCÓW

Nr 6/2003 (35)                       Lublin, październik 2003

Szanowni Koleżanko, Kolego!

Październik przyniósł zimną i deszczową pogodę, pożegnaliśmy gorące i słoneczne dni na wiele miesięcy. Przyroda szykuje się do odpoczynku.

Natomiast dla nas krótkofalowców jesień przynosi wiele ważnych wydarzeń. Zbliżają się liczne zawody z WW DX na czele . Weźmy w nich udział.

Dla wszystkich chcących uprawiać nasze hobby dobra informacja - 25 października odbędzie się w Lublinie egzamin na świadectwo radiooperatora, więcej informacji w biuletynie. W imieniu organizatorów serdecznie zapraszamy!

W tym roku klub SP8KAF obchodzi 50-lecie, piękny jubileusz! Przez pół wieku swojej działalności przy klubowej stacji spotkało się kilka pokoleń krótkofalowców. Wielu z nich swe pierwsze łączności zrobiło pod znakiem Kafki. Myślę że, warto by było przypomnieć dzieje klubu, czekamy na artykuły. Kolegom i koleżankom z klubu SP8KAF serdecznie gratulujemy!

73' Tadeusz SP8DIP

 

Wiadomości OT PZK

1.      Egzamin na świadectwo operatora w służbie radiokomunikacyjnej amatorskiej odbędzie się 25 października 2003 w Zespole Szkół Elektronicznych w Lublinie ul. Wojciechowska 38. Bliższe informacje w klubie SP8KDB oraz URTiP w Lublinie. Prosimy o rozpropagowanie tej informacji.

2.      Spotkanie z okazji 50-lecia klubu SP8KAF odbędzie się w dniu 8 listopada 2003. Osoby zainteresowane uczestnictwem prosimy o kontakt z członkami klubu lub dyrekcją LOK w Lublinie tel.5337690.

3.      W dniu 25 października 2003 odbędą się wojewódzkie Mistrzostwa w szybkiej telegrafii o memoriał SP8CP. Informacje w klubie SP8KAF Lublin, ul.Nałęczowska 25.

 

Karty QSL

            Po wakacyjnej przerwie znowu wziąłem się za karty QSL i w związku z tym troszkę przynudzę. W czasie lipca i sierpnia nadeszły z Jasła cztery pudełka po butach kart QSL - w sumie ok. 10 kg. Taki sposób przesyłki - paczką a nie listem zwykłym - uzgodniliśmy z Olkiem SP8ASP. Karty nie niszczą się tak, jak przy dużych przesyłkach listowych, a i wychodzi taniej. No i paczka trudniej ginie - jest wydawana za pokwitowaniem. Karty rozdam na spotkaniu, a resztę roześlę /oczywiście tylko do tych, którzy mają opłacone składki!!/.

Przypominam parę prawd /oczywistych dla tych, którzy je znają/:

1.      Proszę sprawdzić wymiary swoich kart i - jeśli są większe - przyciąć do 9 x 14 cm.

2.      Znaki QSL-Managerów umieszczać w pobliżu znaku stacji, do której karta jest wysyłana. Jeśli to niemożliwe - koniecznie na tej samej stronie. Jest to niezbędne przy segregowaniu kart do wysyłki - przy "stosiku" sięgającym kilkunastu tysięcy sztuk /a tyle zawiera paka wysyłana do CB QSL/ nie ma czasu na oglądanie wszystkich kart z obydwu stron.

3.      Przy wysyłce segregować krajami, a do W, VK, VE no i oczywiście SP - również okręgami. Na kartach do SP proszę umieszczać - o ile jest znany - numer oddziału, do którego korespondent należy. Jest to oficjalne zalecenie Zarządu Głównego.

4.      No i dobrze byłoby pamiętać, że Ukraina, Białoruś czy Kazachstan to już niepodległe kraje - ZSRR rozpadł się z dziesięć lat temu.

5.      Przy ręcznym wypisywaniu dbać o to, aby U nie myliło się z V, H z M, i z J. I żeby pismo było w miarę staranne - w końcu karta to nasza wizytówka!

6.      Przy stosowaniu czcionek komputerowych zachować wielkość co najmniej 10 - bo drobniejsze są łatwe do pomyłek.

7.      Zadbać o to, żeby na kartach QSL były aktualne dane. Zwłaszcza przy wyjazdach w teren. Często zdarza się, że jakaś stacja jedzie w miejsce atrakcyjne ze względu na powiat czy lokator, a łączności potwierdza /o ile już do tego dojdzie/ kartami ze stałego QTH bez naniesionych zmian. To samo dotyczy stacji okolicznościowych - bez słowa komentarza, z jakiej okazji była praca. Przy obecnej dostępności drukarek żaden problem wykonać nalepkę.

8.      Starannie pakować karty wysyłane do mnie pocztą. Na trzy przesyłki jedna jest rozerwana i oklejana przez pocztę nalepką "nadeszła uszkodzona". Główny powód to zbyt wypchane koperty i niedokładne zaklejenie.

  1. Prawidłowy adres do mnie to

            Henryk Żurański

            ul. Pogodna 34/76

            /skr. pocztowa 44/

            20-337 LUBLIN 61

Bez żadnych dodatków typu Oddziałowe Biuro QSL, Zarząd taki a nie inny itp. Pod podanym adresem jest prywatne mieszkanie, a nie żadna instytucja i poczta może inaczej adresowane przesyłki zwracać. Na nieszczęście zmienił się ostatnio personel "na listach" i znowu będę musiał tłumaczyć co i jak. Nie ma potrzeby dodawać w adresie mojego znaku - SP8DHJ dla personelu pocztowego nie mówi nic.

10.  Jeśli ktoś poświęci nieco środków i wydrukuje nowe karty QSL - niechaj przeznaczy najpierw trochę czasu na odpowiedni projekt. Ładne to nie znaczy tak przeładowane treścią, jak pewnego Kolegi SQ8GK.. z Czechowa /na szczęście zmienił ostatnio kategorię i znak - gratulacje!!- więc może i karty też wymieni/.

11.  Szczególnie zadbać o szybką odpowiedź na karty QSL od nasłuchowców. W większości są to bardzo młodzi ludzie i czas biegnie dla Nich inaczej niż dla doświadczonych nadawców. A i karty sprawiają większą uciechę. Jeśli nas stać i na karcie jest podany adres - wyślijmy w liście.

Pozostając z nadzieją, że chociaż część z podanych wyżej uwag weźmiecie Koleżanki i Koledzy pod uwagę kreślę się z poważaniem

Henryk SP8DHJ

Hobby, które ma cieszyć...

Jest mi niesamowicie miło, że mój felieton w wakacyjnym numerze QTC spotkał się z ostrym odzewem ze strony czytelników. Teraz w kilku słowach chciałbym się ustosunkować do zarzutów (bo tak chyba należy to nazwać) postawionych mi publicznie na łamach ubiegłego numeru przez kol. Adama SQ8ISG.

Kiedy czytałem ten tekst, doszedłem do wniosku, że jeśli nie udzielę w sposób publiczny kilku wyjaśnień, to jeszcze będę miał kol. Adama na sumieniu za to, że przez mój biedny sceptyczny felieton dostanie on po prostu nerwicy... W związku z powyższym, skoro "każdy kij ma dwa końce", przyjrzyjmy się temu drugiemu końcowi.

Należy zacząć od tego, że nigdy nie "odszedłem" z klubu SP8YCQ, lecz zacząłem równolegle działać w klubie SP8YCB. Było to oczywistą i naturalną konsekwencją tego, że studiowałem w Lublinie i pojawiałem się w Puławach wyłącznie w weekendy. Napisanie "przeszedłem do" jest pewnym wyolbrzymieniem i zasugerowaniem, że nagle "zabrałem zabawki" i
poszedłem gdzie indziej, co oczywiście nie miało miejsca.

Klub SP8YCQ rozpadł się przede wszystkim nie dlatego, że brakowało jak to nazywasz "ludzi, którym się chce" tylko ze względu na utratę lokalu. Obecnie jest tylko kilka możliwości jego ponownej reaktywacji, a podstawową trudnością jest właśnie jego lokalizacja. W czasach, kiedy każdy metr kwadratowy jakiegokolwiek lokalu ma niesamowitą wartość, a
spółdzielnie mieszkaniowe zaczynają już wynajmować strychy w blokach na biura, nie jest to takie proste.

Wspomniana przez Ciebie "grupa inicjatywna" jest po prostu fikcją. To prawda, że Krzysztof SQ8IFG miał ze mną QSO 15 lipca w paśmie 2m. Naświetlił mi wówczas sprawę planowanej reaktywacji. Tymczasem, według informacji otrzymanych od Henryka SQ8DSV (niby członka tej grupy) od pół roku nie wie on, co się w tej sprawie dzieje. Co więcej, ksiądz Stanisław SQ8FDS powiedział mi, że obecnie na emeryturze chętnie by do krótkofalarstwa wrócił, ale absolutnie nie jest mu znany temat reaktywacji klubu "napędzanej" przez Ciebie. Jak więc może on być członkiem owej "grupy inicjatywnej", która w poniedziałki na 145.350 podobno obraduje od niepamiętnych czasów na temat reaktywacji klubu? Po owej weryfikacji zostałeś Ty i Krzysztof. Dlaczego pozostała część puławskiego środowiska nie jest w tej grupie wymieniona i prawie w ogóle nie wie o całej akcji?

Zgadza się, że "mnie ani razu nie usłyszeliście". Przyczyna tego jest również bardzo prosta. Tydzień po owej łączności wyjechałem za granicę, a potem do Zakopanego. Wróciłem dopiero pod koniec sierpnia. Równolegle zepsuł mi się mikrofon w IC-229H i dopiero w pierwszych dniach września odebrałem go z naprawy od Adama SP8FNB. Jednak jeśli nie ma technicznych możliwości komunikacji przez radio, zostają inne środki. Od niepamiętnych czasów posiadasz telefon komórkowy do mnie oraz mój adres internetowy. Ja próbowałem do Ciebie dzwonić na komórkę, ale miałeś akurat okazję ją zmienić. Gdybym otrzymał maila "w sobotę tu i tu jest spotkanie" -na pewno bym przyszedł. Tymczasem nie skontaktowałeś się ze mną w żaden sposób, a zadałeś sobie znacznie więcej trudu w napisanie swojej publicznej riposty i krytykę tego, że śmiem nie odezwać się w paśmie 2m. Jaki to miało cel? Tyle samo siły możnaby było włożyć w
skrzyknięcie całej wielkiej "grupy inicjatywnej" łącznie ze mną.

Nigdzie nie napisałem w artykule, że starzy krótkofalowcy nie szkolą już wcale młodego narybku. Napisałem przecież "musiałaby dojeżdżać do Lublina". Bo właśnie w Lublinie są kluby-rekiny, które takowe kursy organizują i jako członek SP8KAF dobrze o tym wiesz. Chodziło mi tylko o to, że kluby w wielu mniejszych miejscowościach upadają. Tak właśnie stało się w Puławach.

Pisząc "o wszystkim i o niczym" miałem na myśli sytuację, kiedy świeży posiadacz licencji nie wykracza poza lokalne łączności FM. Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie sytuację, kiedy idziesz Granią Goryczkową w Tatrach z ręcznym radiotelefonem i chcesz prowadzić próby wejścia na przemiennik SR7V. Tymczasem przez półtorej godziny dwóch kolegów opowiada sobie (na przemienniku, gdyby byli gdzie indziej to niech opowiadają - na zdrowie) o technikach smażenia jajecznicy na bekonie.
Nie robią żadnych przerw, więc nie ma możliwości skorzystania z przemiennika. Kiedy wreszcie na Kopie Kondrackiej udaje się mi na niego wejść, słyszę komentarz "matko, znowu jakiś pyta o raport". Czy to jest sytuacja zdrowa?

W czasach, kiedy posiadałem licencję II kategorii starałem się ją maksymalnie wykorzystywać. W wakacje wstawałem o 6 rano, bo wtedy warunki umożliwiały łączności niekiedy na dystanse 400 km na FM (sprzętu na SSB nie miałem). Brak zdanej telegrafii i dostęp tylko do pasma 2m FM nie przeszkadzał mi w braniu udziału w zawodach, zdobyciu kilku dyplomów i zaliczeniu paru prawdziwych (jak na warunki tego pasma) DX-ów. Na pewno rozumiesz taką postawę - ale niestety pewna (za duża!) część osób traktuje krótkofalarstwo jako telefon komórkowy i poza umawianiem się na
piwo lub pogawędkami o kinie nie przejawia niczym zainteresowania. Jeśli nagle propagacja się podniesie i usłyszą SP1, powiedzą "matko, znowu jakiś ze Szczecina pyta o raport". O takie "wszystko i nic" mi chodziło.

Kiedyś napisałem, że krótkofalarstwo jest jak sport. Są różne dziedziny, dyscypliny i różne zaangażowanie (jeden macha ciężarkiem raz na tydzień, a drugi ma w domu prywatną siłownię). Upodobania są różne i trzeba je szanować. Właśnie! Nie mam nic przeciwko dyktowaniu na przemienniku przepisów na jajecznicę. Ktoś chce - szanuję to! Ale niech on też
uszanuje to, że drugi człowiek biegający po górach chciałby raz na pół godziny usłyszeć, jak na ten przemiennik wchodzi.

Akapit dotyczący egzaminu na poziomie akademickim, pseudokrótkofalowców i pasożytów, jest akapitem ironicznym i dziwię się, że odebrałeś godosłownie. Stanowisko wymienionych przeze mnie "naprawiaczy świata" jestw tym akapicie przeze mnie krytykowane. Co więcej jestem zwolennikiem złagodzenia bariery egzaminu z CW bardziej, niż Ci się wydaje (jestem członkiem NoCode, choć telegrafię bardzo lubię). Ty natomiast odebrałeś to jako tekst dosłowny, którym taką postawę chwalę i pod nią się podpisuję. Niestety, na to nie mogę nic poradzić.

Kodeks krótkofalowca mówi, że krótkofalarstwo nigdy nie powinno kolidować z obowiązkami krótkofalowca jako męża, ojca, pracownika itd. Dlatego też wielu krótkofalowców na jakiś czas zawiesza hobby i zajmuje się nowo narodzonym potomkiem, świeżo poślubioną małżonką, czy np. chorym członkiem rodziny. Kiedy ożeniłem się w 2001 roku i zacząłem pracować na 2 etaty (w Puławach i Lublinie naraz), poważnie ograniczyłem swoje hobby z oczywistych względów - kiedy wraca się do domu po całym dniu pracy, a w weekend też pracuje, jedyne potrzeby to cisza i sen.
Potem rozpocząłem remont poddasza i dopiero w lipcu 2003 postawiłem anteny. Z kawałka drutu wywieszonego do ogrodu nie było mnie prawie wcale słychać... Teraz, kiedy sprawy zawodowe i rodzinne mam w miarę uporządkowane, co roku 36 dni urlopu, można wrócić do tego hobby. Do zawodów, pile-upów, komunikatów na przemienniku, do wszystkiego. Nawet Michał SQ8DSR powiedział mi - "myślałem, że dałeś sobie spokój, a tobie to wróciło z ogromnym impetem, aż się ci dziwię". A prawda jest taka, że krótkofalarstwo to tylko hobby i bywają w życiu okresy, kiedy jest sporo spraw najzwyczajniej ważniejszych. Ale jest to (przynajmniej w moim przypadku) hobby całego życia. Jak powiedział mi Gianfederico IK0AZG w Rzymie "ham radio is something in your heart". Zapamiętam to zdanie na
zawsze. Taka jest prawda. Krótkofalarstwo to coś, co jest w człowieku.

Dlatego też czekam na spotkanie w Puławach i z wielką chęcią na nie przyjdę, jeśli tylko "zgadamy się" na radiu, albo dostanę krótkiego maila. Wbrew pozorom, nie przeszło mi. I nie przejdzie. Bo krótkofalarstwo, to hobby całego życia. I nawet kilka żyć nie wystarczy, aby dokonać w nim wszystko to, co jest możliwe. Właśnie dlatego nigdy się nie nudzi.

Najlepszego! Łukasz SP8QED

P.S. Myślę, że dalsza część dyskusji powinna się odbywać już nie na łamach Biuletynu, lecz w szerszym gronie przy kuflu piwa. Na pewno będzie to owocniejsze.

 

Coś o zawodach.

Jeden z elementów naszej działalności. Dla jednych - zabawa pozwalająca na podniesienie poziomu operatorskiego czy zwiększenie ilości potwierdzonych krajów, kwadratów dużych czy małych czy po prostu liczby QSO. Dla innych - przeszkoda utrudniająca niezainteresowanym wielogodzinne młócenie słomy niekoniecznie na tematy radiowe. Element sportowy bez znaczenia nie jest - ale paradoksalnie niekoniecznie chodzi o zwycięstwo w całych zawodach, czasem wystarczy rywalizacja dwóch klubów czy też dwóch kolegów dysponujących podobnymi warunkami technicznymi i operatorskimi.

Zawody są różne. Jedne trwają po kilka dni i mają rangę mistrzostw świata, inne pół godziny i rozgrywają się na "dwójce" na terenie jednego województwa. Różne jest zaangażowanie uczestników, używane pasma, emisje. Wyposażenie stacji i warunki antenowe też przypominają czasami porównanie samochodu wyścigowego i starej syrenki. Niezmienne jest jedno: zawsze są organizatorzy, uczestnicy i regulamin.

Startuję czasami w różnych zawodach, z racji gadania co czwartek wertuję regulaminy. Przeważnie sztampowe, szczególnie w formie zredukowanej w QTC. I dobrze, jeżeli to szacowne pismo nie zniekształci czegoś. A potrafi - wszystkie edycje regulaminu Dnia Nauczyciela, w których organizacji miałem zaszczyt uczestniczyć, miały błędy w treści. Zdarzało się, że w tej dziedzinie QTC było redagowane zgodnie z zasadą "dużo, byle jak i prędko", chociaż ostatnio stara się poprawić.

Czasami organizatorzy zadziwiają wymaganiami tak, że nie wiadomo, kto jest dla kogo. No bo np. w Zawodach Zielonogórskich uczestnicy:

a.       muszą sporządzać osobne logi CW i SSB,

b.      muszą stosować "obowiązujące druki",

c.       muszą dodać zestawienie zbiorcze z obliczoną punktacją.

d.      muszą dołączyć podpisane oświadczenie o przestrzeganiu regulaminu Zawodów, reguł ham - spiritu i "warunków licencji (zezwolenia)" - a jak mam teraz "pozwolenie", to już nie?,

e.       muszą przesłać log w określonym terminie /ale długim/,

f.        muszą dołączyć dwa znaczki, o ile chcą otrzymać wyniki do domu,

g.       muszą ... itp.

Nie muszą tylko jednego - startować. A i to nie na pewno.

A organizatorzy? Na dobrą sprawę nie muszą nic. A powinni - bo szybkie i pewne rozliczenie zawodów to dla mnie wyraz szacunku dla uczestników. Ktoś kiedyś apelował o trzymiesięczny termin rozliczania. Owszem, niektórzy stosują się z dużym zapasem /Oddział Południowo - Wielkopolski/. Ale dla większości cechą szczególną jest wielka rozwlekłość w czasie od zawodów do ogłoszenia wyników. Jest to dla mnie rzecz niepojęta. Sam rozliczałem zawody blisko dwadzieścia lat i wiem, że miarę dokładne opracowanie wyników zawodów, w których startowało około setki stacji - może trwać na luzie dwa miesiące i to z rozesłaniem na adresy domowe uczestników wyników i nagród. Na upartego można to skrócić do miesiąca.. Tyle, że o nagrody i całą "oprawę" trzeba zatroszczyć się przed, a nie po zawodach.

Żeby śmiesznej było - ci organizatorzy, którzy przeciągają rozliczenie całymi miesiącami - ograniczają się najczęściej do posegregowania dzienników wg uzyskanych punktów i ogłoszenia wyników "w krótkofalarskich środkach przekazu". Bo na zdobycie środków na powielenie wyników /dzisiaj żaden problem!/ i znaczki pocztowe brakuje chęci. Nawet żeby przesłać drogą elektroniczną. Poza zawodami, których wyniki nigdy nie ujrzały światłą dziennego i które umarły śmiercią naturalną /maraton Trójmiejskiego Stowarzyszenia Krótkofalowców/ rekordem jest Memoriał SP5ZA /inaczej Zawody Rodzin Krótkofalarskich/ za 2002 rok - ponad 12 miesięcy oczekiwania. Przemiła Organizatorka Memoriału stwierdziła w rozmowie telefonicznej, że jest to robione celowo, bo "od razu z zaproszeniem do kolejnej tury". Można i tak - ale po co? Starzy Polacy powiadali, że kto szybko daje - dwa razy daje. No i nie ma sytuacji, że krótkofalarskie dziecię startuje w jednej klasie /szkolnej/, a wyniki dostaje w następnej. O ile jeszcze pamięta, że w jakichś zawodach brało udział. Krótkofalarskie czasopisma też robią swoje - redukują wyniki do niezbędnego minimum nierzadko tak, że nic z tego zrozumieć nie można. A niektóre instytucje sponsorujące kluby chciałyby zobaczyć "namacalne" /choć nie na czołowych miejscach/ wyniki swoich "podopiecznych". Są zawody istniejące od wielu lat, których obecni organizatorzy stracili zainteresowanie i organizują je "z rozpędu". Ale żeby ogłosić, że np. ta i ta edycja jest ostatnia i niech ktoś inny zajmie ten termin /lub okoliczność!/. - już nie honor. Chyba raz spotkałem się z takim przypadkiem. Nagrody też najpierw obiecuje się, potem różnie z tym bywa. Grzesiek jeszcze jako SP-0062-ZA czekał kiedyś rok na komputer i wiem, ile wysiłku kosztowało Jego Kolegów załatwienie tej sprawy. Również dyplomy miesiącami wędrują po różnych zjazdach czy innych spotkaniach przekazywane z rąk do rąk, aż trafią do adresata.

Inna rzeczą są oświadczenia. Dla mnie to przejaw wiary w to, że jak coś zostało zapisane, to już stało się. No i towarzystwo przez całe lata mozolnie przepisuje bywa że po angielsku i z błędem "Oświadczam, że pracowałem zgodnie z ....", a w zawodach co? Nie tylko tutaj coraz częściej panuje zasada, że "cel uświęca środki", zresztą tak samo fałszywa, jak ci, którzy ją głoszą. Ja uważam, że reguły ham - spiritu są do przestrzegania w codziennej pracy, a nie tylko przy jakiejś okazji. Inna sprawa, że wielu z nas nie wie albo nie chce pamiętać, co to jest.

Większość zawodów rozgrywa się w sobotę albo rzadziej w niedzielę rano. Dla mnie to ciekawy relikt dawnych czasów, kiedy to osoby "etatowo" odpowiedzialne "odwalały" sprawę, a potem miały resztę weekendu wolną. Teraz robi się z tego śmieszny dziwoląg. Zawody SP-YL-Contest - organizowane są w sobotę rano, kiedy YL-ki albo pracują /bo nie dla każdej sobota jest wolna/, albo zajęte porządkami, zakupami itp. nie mają głowy i czasu na zbytki. Rodzina ważniejsza. Skutek - członkiń SP-YL-Clubu w tych Zawodach prawie nie ma. Wieloletnie apele o zmianę terminu np. na niedzielne popołudnie nie skutkują.

Pomimo tych wszystkich narzekań zachęcam do startów, chociażby lokalnie na "dwójce". Zawsze to trochę bardziej opanuje się szybkość zapisywania informacji, przeszukiwania pasma, porobi łączności z kolegami, których normalnie rzadko słychać. A i dyplom jakiś "wpadnie". Bywa, że z napisem, że zawody były krajowe albo międzynarodowe. Kolegów starych wyjadaczy też proszę - zniżcie się czasami i wystartujcie chociażby w naszym Lubelskim Maratonie UKF. Jeszcze jedna tura odbędzie się w listopadzie. Będzie więcej uczestników, młodsi Koledzy /i Koleżanki/ poznają trochę chociaż znaki starszych. To, że ktoś kiedyś zdobył jakieś zaszczytne miejsce w jakichś zawodach chociażby najważniejszych - nie przeszkadza, aby wystartować w lokalnych. Korona z głowy i dyplomy ze ścian przez to nie pospadają.

A po zawodach proszę nie zapomnieć o wysłaniu dzienników. Wbrew głoszonym teoriom wielu organizatorów sprawdza prawidłowość wymiany informacji podczas QSO i odejmuje punkty za łączności z tymi, którzy dzienników nie przysłali. Więc po co starać się o miano "psa ogrodnika"?. Dziennik wykonać żaden problem nawet bez komputera, na paśmie zawsze ktoś jest, kto powie jak się to robi. Ostatnio prawie wszyscy organizatorzy podają e-mail, więc sprawa przesyłki załatwiana jest bezkosztowo.

I ostatnia prośba - do tych zdeklarowanych przeciwników wszelkich takich imprez. Jeśli traficie na takie "cóś" - nie przeszkadzajcie w nich i nie włączajcie się z normalnymi rozmowami. Dajcie innym popracować. Zawody długo nie potrwają, jak się skończą - pogadacie sobie.

 

A może i kiedyś wystartujecie - czego życzę.

Heniek SP8DHJ 

 

Na stacji HF8KAF

Od dnia 22 września do 31 grudnia 2003 roku, z okazji obchodów 50-lecia klubu, stacja SP8KAF będzie aktywna na pasmach pod okolicznościowym znakiem HF8KAF. Będziemy starali się pracować na wszystkich pasmach, emisjami: cw/ssb/psk/rtty/sstv. Zapraszamy do łaczności!

 

Waldemar SP2NBT, Łukasz SQ8GHY i Stanisław SP8LLB

 

INFORMACJE I OGŁOSZENIA

Komunikaty OT PZK w Lublinie nadawane są na przemienniku lubelskim 145.675MHz w czwartki o godz.20.

Zapraszamy członków i sympatyków OT PZK na spotkanie w niedzielę 12 października o godz. 12.00 do klubu "HADES" ul. Peowiaków w Lublinie.

 

SP8BJH silent key

"Z wielkim żalem zawiadamiam, że dnia 24 września zmarł mój mąż HENRYK SZANIAWSKI SP8BJH. Proszę o podanie wiadomości w Biuletynie Informacyjnym. Sama nie jestem w stanie zawiadomić wszystkich Jego radiowych przyjaciół i korespondentów".

XL SP8BJH Jolanta Szaniawska.

Kol. Henryk był założycielem i aktywnym działaczem związku Sybiraków oraz QSL managerem wielu stacji - cześć jego pamięci.

  

Pismo do użytku wewnątrz organizacyjnego, egzemplarz bezpłatny.

Przedruk artykułów tylko za zgodą Autorów lub Redakcji.

Wszelkie uwagi, propozycję, ogłoszenia prosimy kierować na adres:
Tadeusz Pawłasek SP8DIP, skr. poczt. 3, 20-245 Lublin 25,
tel. domowy 7433134, tel. do pracy 4451206, e-mail: sp8dip@poczta.onet.pl lub T.Pawlasek@lubzel.com.pl