Strona główna PZK
Logowanie
Login

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Ostatnio na forum
Ostatnie artykuły
Shoutbox
Musisz się zalogować aby wysłać wiadomość.

SQ8HNB
[off] 12/10/2024 15:43
KTOŚ ma pomysł jak odblokować dostęp do PGA ROBOTA ??

sp8lxe
[off] 22/12/2023 18:31
W dniu 20.12 zmał kolega Bolesław SP8IAP, pogrzeb odbędzie się 27 grudnias

sq7ai
[off] 12/12/2023 11:29
W niedziele 10 grudnia zmarł kolega Wiesław SP7DJD/SP8DJD. Pogrzeb w środę. Msza o 14:30 w Sanktuarium.

sq7ai
[off] 18/11/2023 13:40
Wczoraj uruchomiliśmy w Klubie SP8PJL pogodynke. Stacja działa na 144.950MHz

sp5smy
[off] 22/09/2023 09:00
Strony dla krótkofalowców. http://studiofxhtm
l.pl kontakt na stronie.

Archiwum
Aktualnie online
Gości online: 5

Userów online: 0

Łącznie userów: 406
Najnowszy user: UR5WK
FACEBOOK

Nawigacja
Pomoc krótkofalowców - powódź SERBIA

Belgrad, Serbia - zachrypnięty, ale spokojny głos ratowników pochodzi z małego urządzenia. Mówią do siebie, które części miasta muszą być odwiedzone, która część miasta musi zostać ewakuowana.

Wody powodziowe nie ustąpiły, tragedia nadal trwa – tak samo jak walka o ratowanie ludzkiego życia.

" ... Ja próbuje wysłać karetkę ... To jest to, czego Ci ludzie potrzebują ... Czy oni zgodzą się, żeby być ewakuowanymi przez traktor? ...Traktor nie nadaje się. Jest tam kobieta w ciężkim stanie, tak że ewakuacja na traktorze nie jest możliwa … karetka nie podjedzie nie ma takiej możliwości ... tam dojedzie tylko traktor".

"Karetka jest w pobliżu stacji benzynowej ... Potrzebujemy jakiegoś pojazdu, czegoś dużego, czy możemy coś takiego dostać ...  "

" Słyszeliście, że trzeba ewakuować kobietę z sześciorgiem dzieci ... "

Nenad Supurovic jest członkiem Radio Amateur Serbii . Po wysłuchaniu rozmowy profesjonalnych ratowników przez radio, Supurovic i inny członek udał się do miasta Obrenovac, aby pomóc w komunikacji pomiędzy ratownikami i pracownikami sztabów kryzysowych. Oni przekazywali wiadomości otrzymane od pracowników służb kryzysowych takie jak: kto, skąd powinien zostać ewakuowany, ile osób jest do ewakuacji z zalanych domów i mieszkań i jak to można najlepiej zrobić.

Al Jazeera: Jak dotarłeś do Obrenovac?

Nenad Supurovic: Przyjechałem tutaj własnym samochodem. Droga jest przejezdna do pewnego momentu. W jednym miejscu drogę zablokowała policja. Jednak kiedy pokazaliśmy nasze nadajniki radiowe, zostaliśmy przez policję przepuszczeni i byliśmy konwojowani jak ministrowie stanu do centrum kryzysowego. Oczywiście zarejestrowaliśmy się wcześniej w tym centrum kryzysowym, mówiąc, chcieliśmy pomóc. Mój brat , który jest działaczem, zaproponował, jak mamy zaprogramować swoje stacje radiowe.

Al Jazeera: Jak teraz jest w mieście, jaka wygląda sytuacja?

Supurovic: Cóż, jest most gdzie przynoszą ewakuowanych ludzi. Jest rondo, na które każdy jest kierowany, tam jest Landmark Hotel, w którym są noclegi dla ratowników. I spod tego hotelu ciężarówki zabierają ludzi dalej. Wszystko inne jest zalane.

Al Jazeera: Ktoś cię przyjął w tym hotelu?

Supurovic: Nikt nas nie witał. Poszliśmy do hotelu i zgłosiliśmy, że jesteśmy krótkofalowcami, którzy skończyli zmianę w sztabie; było nas czterech. W międzyczasie wystąpił problem, osoby którzy nie byli krótkofalowcami, nie mogły zapamiętać naszych znaków wywoławczych. Ustaliliśmy między sobą, że na czas akcji będziemy mieli znaki wywoławcze Brat-1, Brat- 2, 3 i Brat-4. Czterej bracia. Byliśmy alternatywą dla ratowników. Centrum kryzysowe przekazywało nam adresy osób, które musiały być ewakuowane. My informowaliśmy załogi łodzi, gdzie mają się udać.

Al Jazeera: Jak komunikujecie się z załogą łodzi?

Supurovic: Nadajemy do łodzi, kiedy ta wypełnia zadanie.

Al Jazeera: Łodzie przecież nie mają stacji radiowych?

Supurovic: Nie, nie. To jest dokładnie to, gdzie radioamatorzy powinni wnieść swój wkład. Po prostu państwowe służby nie mają wystarczającej ilości sprzętu. Kiedy łódź dotrze do jednych osób i ich ewakuuje, jeżeli mają jeszcze miejsca mówimy gdzie mają płynąć po następne osoby. Dodatkowo jedna stacja radiowa została przekazana załodze ciężarówki. Ta ciężarówka odbiera z naszego punktu uratowanych ludzi i ewakuuje ich dalej.

Al Jazeera: Czy widziałeś ludzi, do których zostały wysłane łodzie?

Supurovic: Tak, kiedy przywożą ich łodzie, przechodzą „przeze mnie”. Dajemy im napoje, wodę. Wielu z nich jest głodnych i spragnionych. Tutaj to można wyraźnie zobaczyć. Niektórzy piją od razu i widać ulgę na ich twarzach - dawno nie pili czystej wody.

Al Jazeera: W jakiej formie są uratowani?

Supurovic: Większość z nich jest w całkiem dobrej formie. Na początku wyglądało na to, że byli po prostu bardzo zmęczeni. Niejednokrotnie cały dzień spędzili w oczekiwaniu na ratunek. W chwilach kiedy dostawali wodę, żywność, niektórzy z nich zaczynali płakać – gdy zapytałem dlaczego - odpowiadali przeważnie, że jest to moment, kiedy zdali sobie sprawę, że pomoc którą otrzymali sprawiła, iż stali się uchodźcami.

Al Jazeera: I co dalej się dzieje?

Supurovic: Mówimy im idźcie do hotelu, tam są inni wolontariusze, którzy dbają o uratowanych, oni wysyłają uratowane osoby za pomocą ciężarówki do następnego miejsca. Niektórzy przychodzą i mówią, że mieli ciotkę lub matkę w innej łodzi, więc chcą czekać na nich. Nie chcą nigdzie jechać. Na przykład jeden mężczyzna przebywał tutaj cały dzień, czekał na żonę, on powtarzał, że przyjdzie, że ona na pewno już tutaj idzie … stał cały dzień; zobaczyłem go o 23.00 – a on wciąż czekał przy ogrodzeniu, jego żona nie przyszła, nie przypłynęła, więc wiesz ...

Jeśli każdy z uratowanych by tak robił, to byłby problem. To jest coś, co możemy tolerować, ale lepiej, jeśli zabierze tych ludzi zespoł ratowniczy. W schroniskach jest prąd i telefon. Tam mogą łatwiej odnaleźć siebie nawzajem.

Al Jazeera: Czy jest scena, która zapadła ci w pamięć?

Supurovic: Człowiek wysiada z łodzi – ma w ramionach dwie owce tak mi się wydaje. Ale przyglądam się gdyż coś mi nie pasuje - nie mogę uwierzyć w to co widzę. Białe, z wieloma czarnymi oczami i kagańcami na pyskach. Okazuje się, że są to psy. Człowiek ten niesie sześć maltańskich, małych piesków. Wszystkie mają sierść skręconą jak baranki. Ma ich sześć - trzy pod jego lewym ramieniem, a pozostałe trzy na jego prawym ramieniu. Nie ma żadnej torby, laptopa, żadnych innych rzeczy osobistych, jak inni. Kiedy wysiadł z łodzi, podeszła do niego kobieta, prawdopodobnie jego żona, ona trzymała jeszcze trzy maltańskie pieski. Mieli dziewięć maltańskich psów i był to jedyny „bagaż jaki posiadali”. To było najbardziej niezwykłe, z tego co pamiętam.

Al Jazeera: Co jest najważniejsze w czasie organizowania działalności w takiej sytuacji kryzysowej?

Supurovic: Nie należy się śpieszyć. Wręcz przeciwnie: Musisz być tutaj cały czas, rozmawiać wolniej niż zwykle. Jeśli będziesz mówił szybciej nie będą cię dobrze rozumieli i trzeba powtarzać wiadomości po kilka razy, w ten sposób tracisz dużo czasu. Należy mówić bez emocji, nieważne jak dobre są intencje. Zespoły ratownicze są odpowiednio przeszkolone w prowadzeniu takiej komunikacji. Ja byłem bardzo podekscytowany. I to nie było łatwe: Na przykład: Zgłoszenie ulica Nikole Poznanovica, nigdy nie słyszałem o tej ulicy, numer 97, dwie minuty później, nie pamiętałem czy to było 97 a może 91 A potem dalej dostaję jeszcze dwa kolejne adresy ...

Al Jazeera: W jaki sposób sternicy w łodziach wiedzieli, gdzie są te ulice i jak tam mają dopłynąć?

Supurovic: Nie mam pojęcia jak oni trafiali pod te adresy, jestem pełen podziwu dla tych ludzi. W łodziach na pewno byli też jacyś miejscowi, którzy pomagali i ich nakierowywali. Słyszałem ludzi rozmawiających przez radio, że poziom wody jest tak wysoki, że nie można było odczytać nazwy ulicy i numeru domu. Ludzie przez radio dawali sobie wskazówki na zasadzie, przy tym drzewie skręć w prawo, i dalej podawali szczegóły z otoczenia które mogły pomóc łodzi w dotarciu na miejsce. Ponieważ nie mogli odczytać wielu tabliczek z nazwami i numerami budynków to tam gdzie im się to udało reszty numerów musieli się domyślić.

Nie mogli też nikogo poprosić o pomoc, bo nie było przecież żadnych osób w pobliżu. Naprawdę jestem dla nich pełen podziwu i chylę przed nimi czoło. Dla mnie wydaje się to Mission Impossible, ale jakimś sposobem to działa.

Al Jazeera: Co jest najtrudniejsze w tym co robisz?

Supurovic: Najtrudniej jest, gdy nie można wyjaśnić, gdzie ratownik musi dojść, przejść, dopłynąć by ratować ludzi. Zdarzyło się, że numery ulicy na budynkach były zanurzone: Numer 19, Savska Street. Dwoje ludzi na górze budynku, sternik nie widzi numerów budynku, a ja nie wiem, jak wytłumaczyć mu, gdzie się ma udać. Nie mógł znaleźć numeru musiał krążyć tam i z powrotem kilka razy. Kolejną trudną decyzją jest decyzja, co robić dalej

Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Wygenerowano w sekund: 0.15
18,048,388 unikalne wizyty